Jestem. Po otworzeniu lodówki zrozumiałam, że nie potrafię pisać prologów, dlatego mamy prolog.
16.09.1983
Pewnego zimowego dnia wielki krasnal Henryk kupił sobie nowe ogrodniczki. Zazdrosny Jacek ukradł mu żonę i skosił mu nowo posadzone petunie. Wściekły Henryk ruszył wraz ze swą armią kucyków na ratunek swej żonie trzymając w dłoni widelec...
- Jimmy, co ty oglądasz? - zapytała Jospehine wchodząc do salonu z długopisem w ręce. - Jimmy!
Mężczyzna leżący na małej kanapie, która znajdowała się naprzeciwko telewizora, podskoczył do góry słysząc swoje imię. Spojrzał z zaskoczeniem na kobietę stojącą obok, a potem na telewizor, w którym leciał odcinek jakiegoś serialu dla dzieci. Zmarszczył brwi, po czym wytężył wzrok, aby dokładnie przyjrzeć się ekranowi telewizora.
- Podejrzewam, że to Krasnalowe Wojny czy coś - spojrzał na nią z tym swoim zawadiackim uśmiechem. - Nie mam zielonego pojęcia, kotku.
- Czy ja wydaję kocie odgłosy, Jim? - zapytała zapisując coś na ręce niebieskim tuszem długopisu.
- Możemy to sprawdzić - odparł, jednak nie wcielił swych planów w życie, ponieważ położył się z powrotem na kanapie. - Tylko nie teraz. W tej chwili to możesz zrobić mi placki. Jestem głodny - położył dłoń na brzuchu, jakby zmuszając go do wydania jakiegokolwiek odgłosu potwierdzającego jego wypowiedź.
Dziewczyna westchnęła ciężko, po czym przeniosła się wraz ze swoimi rozmyśleniami do kuchni, gdzie wcale nie zamierzała przyrządzać jedzenia. Usiadła przy białym stoliku i podpierając głowę na ręce, zamknęła na chwilę oczy. Nie wyobrażała sobie tego, co miało zajść tu już niedługo. Było to dla niej niemożliwe. W końcu ta dwójka nigdy za sobą nie przepadała... Temperament Ingeli i charakter Jimmy'ego razem wnosiły tylko chaos i masakrę. John Travolta nie był już fajny, a jedzenie słodyczy traciło sens. Szwedka potrafiła wyrzucić wszystkie zapasy jedzenie, tylko dlatego, żeby Jim nie miał co jeść. Taka wścieklizna. Za to policjant tylko słysząc gdzieś imię wspomnianego wcześniej Travolty, wybucha i każe go wyłączyć, przestać o nim mówić, bo Ingela go lubi. Śmieszne, ale tragiczne.
Nie chciała mówić James'owi, że Szwedzka kuzynka przyjeżdża do nich na stałe. Zamieszka w jego domu i zacznie mu się tam ,,panoszyć". A cały ten problem z powodu uczelni Ingeli, która znajdować się musi akurat w Los Angeles. Bo grunt to dobra szkoła, a dobra to ta, w której mówią po angielsku, jak to mawia wuj Ole. No i tak Ingela zaczęła studiować w L.A. na nieszczęście pana Johnsona.
Josephine przeniosła wzrok na drzwi kuchenne, za którymi, w salonie, na kanapie leżał niczego nieświadomy Jimmy. Kobieta zrobiła skwaszoną minę, po czym wstała od stołu i pokierowała się w stronę Johnsona.
- Jim, wiesz, że niedługo zaczyna się rok szkolny dla studentów? - zagaiła.
- Ta, no i co z tego? Przecież zakończyłaś naukę, a ja już dawno po, więc na co ci to, kobieto? - położył nogi na stole stojącym przed kanapą, jednak Joe zepchnęła je dosyć szybko.
- Wiem, wiem, tylko że Ingi jest wiekowo idealna...
- Nie wymawiaj tego imienia w moim domu! - spojrzał na nią spojrzeniem mówiącym, że popełniła błąd. Wielki błąd. - Ta osoba wprowadza tylko terror i na dodatek denerwuje mojego kota!
- Przecież i tak go do domu nie wpuszczasz, bo uważasz, że to pchlarz!
- Ingela też!
- Ona nie ma pcheł! - wykrzyknęła powstrzymując śmiech.
- Skąd taka pewność? Nie mieszkasz z nią.
- Ale teraz będę i ty również, James - oznajmiła, po czym zabrała zaskoczonemu mężczyźnie ciastko z ręki. - Przyjedzie za dwa dni. Szykuj się.
Witam. Nie było nas dosyć długo, bo dwa miesiące zejdą. No, ale pracuje się... Ciężko. W każdym razie jesteśmy znów i dziękujemy tym osobom, które tu jeszcze pozostały (Faith się nie liczy).
To opowiadanie jest normalne, naprawdę, tylko Jimmy jest jakiś dziwny... xD
Jeszcze raz dziękujemy za to, że jesteście. ♥
Ps. Uwierzycie, że zaczęłam nadrabiać obserwowane blogi? Bo ja sama nie mogę. :O
- Podejrzewam, że to Krasnalowe Wojny czy coś - spojrzał na nią z tym swoim zawadiackim uśmiechem. - Nie mam zielonego pojęcia, kotku.
- Czy ja wydaję kocie odgłosy, Jim? - zapytała zapisując coś na ręce niebieskim tuszem długopisu.
- Możemy to sprawdzić - odparł, jednak nie wcielił swych planów w życie, ponieważ położył się z powrotem na kanapie. - Tylko nie teraz. W tej chwili to możesz zrobić mi placki. Jestem głodny - położył dłoń na brzuchu, jakby zmuszając go do wydania jakiegokolwiek odgłosu potwierdzającego jego wypowiedź.
Dziewczyna westchnęła ciężko, po czym przeniosła się wraz ze swoimi rozmyśleniami do kuchni, gdzie wcale nie zamierzała przyrządzać jedzenia. Usiadła przy białym stoliku i podpierając głowę na ręce, zamknęła na chwilę oczy. Nie wyobrażała sobie tego, co miało zajść tu już niedługo. Było to dla niej niemożliwe. W końcu ta dwójka nigdy za sobą nie przepadała... Temperament Ingeli i charakter Jimmy'ego razem wnosiły tylko chaos i masakrę. John Travolta nie był już fajny, a jedzenie słodyczy traciło sens. Szwedka potrafiła wyrzucić wszystkie zapasy jedzenie, tylko dlatego, żeby Jim nie miał co jeść. Taka wścieklizna. Za to policjant tylko słysząc gdzieś imię wspomnianego wcześniej Travolty, wybucha i każe go wyłączyć, przestać o nim mówić, bo Ingela go lubi. Śmieszne, ale tragiczne.
Nie chciała mówić James'owi, że Szwedzka kuzynka przyjeżdża do nich na stałe. Zamieszka w jego domu i zacznie mu się tam ,,panoszyć". A cały ten problem z powodu uczelni Ingeli, która znajdować się musi akurat w Los Angeles. Bo grunt to dobra szkoła, a dobra to ta, w której mówią po angielsku, jak to mawia wuj Ole. No i tak Ingela zaczęła studiować w L.A. na nieszczęście pana Johnsona.
Josephine przeniosła wzrok na drzwi kuchenne, za którymi, w salonie, na kanapie leżał niczego nieświadomy Jimmy. Kobieta zrobiła skwaszoną minę, po czym wstała od stołu i pokierowała się w stronę Johnsona.
- Jim, wiesz, że niedługo zaczyna się rok szkolny dla studentów? - zagaiła.
- Ta, no i co z tego? Przecież zakończyłaś naukę, a ja już dawno po, więc na co ci to, kobieto? - położył nogi na stole stojącym przed kanapą, jednak Joe zepchnęła je dosyć szybko.
- Wiem, wiem, tylko że Ingi jest wiekowo idealna...
- Nie wymawiaj tego imienia w moim domu! - spojrzał na nią spojrzeniem mówiącym, że popełniła błąd. Wielki błąd. - Ta osoba wprowadza tylko terror i na dodatek denerwuje mojego kota!
- Przecież i tak go do domu nie wpuszczasz, bo uważasz, że to pchlarz!
- Ingela też!
- Ona nie ma pcheł! - wykrzyknęła powstrzymując śmiech.
- Skąd taka pewność? Nie mieszkasz z nią.
- Ale teraz będę i ty również, James - oznajmiła, po czym zabrała zaskoczonemu mężczyźnie ciastko z ręki. - Przyjedzie za dwa dni. Szykuj się.
Witam. Nie było nas dosyć długo, bo dwa miesiące zejdą. No, ale pracuje się... Ciężko. W każdym razie jesteśmy znów i dziękujemy tym osobom, które tu jeszcze pozostały (Faith się nie liczy).
To opowiadanie jest normalne, naprawdę, tylko Jimmy jest jakiś dziwny... xD
Jeszcze raz dziękujemy za to, że jesteście. ♥
Ps. Uwierzycie, że zaczęłam nadrabiać obserwowane blogi? Bo ja sama nie mogę. :O